Minął miesiąc odkąd studenci wrócili na uczelnie. Dla niektórych do już kolejny rok z rzędu-żadne zaskoczenie, a dla niektórych zupełnie coś nowego. Dziś, po miesiącu od tego jak przeprowadziłam się do innego miasta i weszłam w mury uniwersytetu, chciałabym się z Wami podzielić kilkoma wnioskami na temat studiowania. Możemy wliczyć post w cykl Poradnik przyszłego studenta. Nie zapominajcie, że post po części pisany z przymrużeniem oka, a niektóre z wniosków są naprawdę oczywiste, ale wiecie jak to jest – czasem trzeba dojść do czegoś samemu.
- Nie na każdym kierunku studiowanie, to „studiowanie”. Nie ma tak dobrze!
- Kolekcjonowanie przepisów z myślą o studenckim gotowaniu nie ma sensu i tak będziesz odgrzewać jedzenie z domu.
- Do otwarcia słoika wcale nie potrzeba silnego mężczyzny. Wystarczy silna współlokatorka. Ewentualnie nóż.
- Nóż może posłużyć także do otworzenia puszki bez haczyka. Da się!
- Lodówkę naprawdę trzeba raz na jakiś czas rozmrażać. No chyba, że chcesz mieć zaspę śniegu w mieszkaniu.
- Jak jest potrzeba to i kawę da się polubić.
- Poprzez odkładanie wszystkich pozostałych pięciozłotówek przez miesiąc jesteś w stanie uzbierać ponad 100 zł.
- Da się przeżyć na małym metrażu i się nie pozabijać.
- Bez piekarnika też DA się żyć (ale trzeba to nadrabiać w domu).
- Jeśli masz pełną lodówkę to nie jesteś wiarygodnym studentem. My nie jesteśmy.